środa, 29 sierpnia 2012
Zapolujmy na antylopę
Miało być jutro, ale się pośpieszyłam.
1,5 godziny przesiedziałam w Kakadu wybierając kojec, smycz, obrożę, miskę, gryzaki, zabawki i suplementy diety. Koniec końców wyszłam z niczym.
nie mam żadnych planów na jutro ani piątek.
Sobota - spotkanie klasowe.
Niedziela - Antrakt
Poniedziałek - kac i szkoła.
Oswoiłam się, damy radę.
wtorek, 28 sierpnia 2012
Everything goes my way
dziś nie moje, z internetu ukradzione, swoje może wstawię jutro.
Oliwia czasem czuje się hipsterką, a labradory i goldeny są zbyt mainsteamowe.
Dlatego właśnie Oliwia kupiła sobie AFRYKAŃSKIEGO PSA POLUJĄCEGO NA LWY. Z Zimbabwe.
O godzinie 8 nie śpię. Młoda spała na łóżku. ( Wiem mamo, że to trudny do utrzymania pies. Tak wiem, że trzeba go twardo wychować. ) Nie, nie mogła położyć się obok mnie. Nie, musiała dokładnie wykorzystać każdy skrawek mojego ciała. Byłam jej pieprzonym materacem przez 6 godzin. No way, nie spałam.
Kawę drugą dopiłam, spać bym poszła.
Dobranoc.
poniedziałek, 27 sierpnia 2012
I bite my tongue and torch my dreams
sobota, 25 sierpnia 2012
wino mszalne
08.09. zniszczymy system.
oby.
But, I still wonder
Why you left with her
and left me beind
środa, 22 sierpnia 2012
Kto tam u Ciebie jest?
Cóż jedną matką jaką znasz
Jest nadzieja... głupią matkę masz
Jeśli wiesz co chcę powiedzieć...
Czy już nie mogę liczyć na żadną normalną znajomość? Czy każdy, ale to każdy, ma wobec mnie jakieś ukryte zamiary? Gdzie zniknęli Ci wszyscy bezpośredni i szczerzy ludzie?
nie podoba mi się. czuję niesmak.
niedziela, 19 sierpnia 2012
Nie pytaj która godzina.
Ostatnia chwila na napisanie posta. Już za chwilę ulecą jeszcze zielono-poetyckie myśli. Niedziela, wieczór, 19.08. A ja czekam. Tak jak rok temu, z nadzieją, wtedy rozpaloną do czerwoności, teraz jedynie tlącą się nieśmiało w brzuchu. Ale nie o tym chciałam dzisiaj pisać.
Za dwa tygodnie spakuję aparat, ubrania, meble i kwiatka Marysie do kartonowych pudeł i przeniosę się do miejsca w którym wreszcie, przynajmniej mam taką nadzieję, będę czuła się naprawdę jak w domu. Już się nie mogę doczekać jak w szale zacznę zrywać badziewną tapetę poprzedniej lokatorki mojego nowego pokoju. Tylko szkoda, że nie na poddaszu, szkoda, że przy Aleksandrowie...
Wreszcie po Porszewicach zaczyna ze mnie ulatywać nadmierny spokój ducha. Wreszcie wracam do siebie, rozchwianej emocjonalnie Oliwii. Za chwilę będę mogła puścić panią Kasię Nosowską i odwlekać upragniony sen.
Trochę żałuję, że ta noc się tak skończyła. A może po prostu czas się uspokoić?
DWA TYGODNIE.
czekam na mój mały azyl.
Subskrybuj:
Posty (Atom)