Ostatnia chwila na napisanie posta. Już za chwilę ulecą jeszcze zielono-poetyckie myśli. Niedziela, wieczór, 19.08. A ja czekam. Tak jak rok temu, z nadzieją, wtedy rozpaloną do czerwoności, teraz jedynie tlącą się nieśmiało w brzuchu. Ale nie o tym chciałam dzisiaj pisać.
Za dwa tygodnie spakuję aparat, ubrania, meble i kwiatka Marysie do kartonowych pudeł i przeniosę się do miejsca w którym wreszcie, przynajmniej mam taką nadzieję, będę czuła się naprawdę jak w domu. Już się nie mogę doczekać jak w szale zacznę zrywać badziewną tapetę poprzedniej lokatorki mojego nowego pokoju. Tylko szkoda, że nie na poddaszu, szkoda, że przy Aleksandrowie...
Wreszcie po Porszewicach zaczyna ze mnie ulatywać nadmierny spokój ducha. Wreszcie wracam do siebie, rozchwianej emocjonalnie Oliwii. Za chwilę będę mogła puścić panią Kasię Nosowską i odwlekać upragniony sen.
Trochę żałuję, że ta noc się tak skończyła. A może po prostu czas się uspokoić?
DWA TYGODNIE.
czekam na mój mały azyl.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz